25 października 2011

Jest taka dziura na zamku

Historia pewnego odkrycia na zamku malborskim, spisana i obejrzana przez Bernarda Jesionowskiego!

Jest taka dziura na zamku

Zimą AD 2011 zaczęły się prace konserwatorskie w „Halabardzie” w skrzydle wschodnim zamku średniego. Dużo roboty! potrzebnej i ważnej… A że posadzkę zdjęliśmy to i archeolodzy weszli do wnętrza. Trafiliśmy na jakiś średniowieczny śmietnik, pełen obgryzionych kości, potłuczonych naczyń i garów, kafli. A na dokładkę jeszcze kości … do gry. I jeszcze 17 brakteatów, i trzy szelągi krzyżackie. Że Krzyżacy w nie grali wszyscy wiedzieli. Wszak na jednym z kapiteli we wschodniej elewacji Pałacu Wielkich Mistrzów dwójka graczy wzięła się za bary nad stołem z rozrzuconymi kośćmi. Pewnie mieli odmienne zdanie co który z nich wyrzucił. A kapitel krzyżacki jest – na pewno! No więc kasyno krzyżackie mamy!
Zamkowi badacze przeszłości skrupulatnie eksplorowali ten śmietnik. Wszak dla archeologa gratka to nie lada, gdy trafi na śmietnik z przeszłości. Doszli już do dna, a gdy chcieli zakończyć prace stała się rzecz niebywała. Jeden z kolegów zapadł się po kolana w ziemię. Konsternacja – pułapka krzyżacka? Gdy zaczęliśmy analizować dziurę w ziemi wnioski przeszły nasze oczekiwania. To była dziura bobra! Średniowiecznego bobra! Takiego co to norę zbudował, gdy zamku jeszcze nie były. W wysokim i stromym stoku dom sobie zbudował a w rozlewiskach Poggengraben sobie bobrował. Ale wraży Krzyżacy dostęp do tych bagien swoimi murami bobrowi odgrodzili. I pewnie jeszcze na niego polowali, bo wszak bóbr to nie zwierzę a ryba, i jego ogon przysmakiem postnym był. Siedział więc ten wystraszony bóbr w swoim bobrzym domu i nudził się niemiłosiernie. Bo cóż miał zrobić? – wejście mu zamurowali, a nawet jakby norę pod fundamentami pogłębił to pewnie pachołek jakiś by się na niego zaczaił z oszczepem albo łukiem. Wybrał więc Pan Bóbr samotność. I cóż w tej dobrowolnej niewoli robić? Musiała czas jakoś wypełnić. Jadł więc dużo smakołyki i naczynia Krzyżakom z kuchni podkradając. A nudę zabijał grą w kości. Pewni z Panią Bobrową, bo samemu w kości nie da się grać. Bo z kim za łby by się brał, jakby wynik rzutu mu się nie podobał. Tak więc okazuje się, że nie krzyżacką a BOBRZĄ SZULERNIĘ ZNALEŹLIŚMY!


Dziękujemy :)